Dziewczyna wzdrygnela sie, gdy igla wniknela w jej zyle. Zaczela znowu krzyczec, a mezczyzna ponownie szyderczo sie usmiechnal. W ciagu kilku minut jej cialo i umysl ogarnelo uczucie przyjemnego ciepla. Zniknal bol glowy i strach. Glos mezczyzny docieral do niej jakby spod sufitu.
-Przyjdzie tu zaraz kobieta, zeby cie umyc. Przyniesie ci goraca zupe. Pozniej do
ciebie wroce... z twoja przyjaciolka.
* * *
Biuro Jensa Jensena bylo rowniez bardzo male, pozbawione okien i wymagalo odmalowania. Jako mlody detektyw z wydzialu osob zaginionych w kopenhaskiej policji nie zaslugiwal na nic lepszego. Bedac niskim i dosc pulchnym czlowiekiem o rumianej twarzy, przypominal bardziej bankiera niz policjanta. Nosil tradycyjny szary garnitur, kremowa koszule z niebieskim krawatem i czarne buty ze skory aligatora. Westchnal z irytacja, skonczywszy czytac otrzymany rano raport policji z Marsylii. Potem ogarnela go wscieklosc. Zamknal skoroszyt, wstal i wyszedl na korytarz.Gabinet nadinspektora Larsa Pedersena byl przestronny, wylozony dywanem, a z jego okien roztaczal sie wspanialy widok na ogrody Tivoli. Nadinspektor - szczuply, szpakowaty mezczyzna o wyrazistych rysach - wygladal jak najbardziej na policjanta. Gdy Jens Jensen wszedl nagle do jego pokoju, Pedersen podniosl wzrok i natychmiast zauwazyl wyraz twarzy swego podwladnego.
-O co chodzi tym razem? - zapytal.
Jensen polozyl przed nim bez slowa skoroszyt, po czym podszedl do okna i zaczal
wpatrywac sie w ogrod.
Pedersen odbyl niedawno kurs szybkiego czytania, dzieki czemu w ciagu zaledwie czterech minut zdolal zapoznac sie z grubsza z trescia szczegolowego raportu.
-No i co? - zapytal, kiedy skonczyl.
Jensen odwrocil sie do niego.
-To juz czwarta dziewczyna w tym roku - stwierdzil oschlym tonem. - Dwie zniknely
w Hiszpanii, jedna na francuskiej Riwierze i jedna w Rzymie. A mamy dopiero polowe maja.
Zaginely tez trzy Szwedki i dwie Norwezki... Wszystkie w krajach srodziemnomorskich. Zadnej nie odnaleziono. - W jego glosie brzmial gniew. - Zawsze to samo: mlode, samotne Skandynawki, ktore spedzaly wakacje albo studiowaly w tych krajach. - Wskazal na teczke. - Hanne Andersen. Dziewietnascie lat, bardzo atrakcyjna. Uczyla sie francuskiego w prywatnej szkole w Marsylii. Ostatni raz widziano ja czwartego wrzesnia o dziesiatej wieczorem, gdy wychodzila ze swego hoteliku i wsiadala do czarnego Renault. Za kierownica siedzial mlody mezczyzna, wygladajacy na Francuza - cokolwiek to znaczy. Tyle tylko wiemy. Pedersen zamyslil sie.
-I wszystkie byly atrakcyjne albo
kapsuła do floatingu piekne, takze te Szwedki i Norwezki? - zapytal.
-Tak - potwierdzil Jensen. - Widziales raport i zdjecia. I czytales moje zalecenia. Pedersen westchnal i odsunal od siebie teczke, jakby pragnac sie jej pozbyc.
-Tak, tak. Chcesz utworzyc specjalna jednostke. Twoim zdaniem istnieje
zorganizowany gang, handlujacy zywym towarem.
Jens Jensen mial trzydziesci piec lat. Wskutek porywczego temperamentu i nieumiejetnosci okazywania bezgranicznego szacunku przelozonym nie zrobil kariery w policji, rekompensowal to wiec sobie zamilowaniem do egzotycznych gatunkow piwa i fascynacja dalekomorskimi promami.
-Moim zdaniem! - wybuchnal, nie mogac opanowac wscieklosci. - Od czterech lat
pracuje w wydziale osob zaginionych. Jestem w kontakcie z policja w Sztokholmie i Oslo.
Wydaje pieniadze na pieprzone podroze do Paryza, Rzymu i Madrytu. - Coraz bardziej
zdenerwowany stanal naprzeciw biurka nadinspektora. - To ja nieszczesny musze mowic
rodzicom tych dziewczyn, jacy jestesmy cholernie bezradni. - Uderzyl dlonia w teczke z
raportem. - Dzis po poludniu przyjda do mojego parszywego biura panstwo Andersen, usiada
przy moim nedznym piecdziesiecioletnim biurku i dowiedza sie, ze ich corka zniknela i jest
juz zapewne faszerowana narkotykami, a jakis plugawy alfons handluje jej cialem.
Pedersen znowu westchnal i rzekl spokojnie:
-Wiesz, Jens, na czym polega problem. Chodzi o pieniadze. W samej Kopenhadze
zglaszaja nam co roku ponad czterysta zaginionych osob. Mamy ograniczone fundusze - i z
roku na rok coraz mniejsze. Specjalna
pedicure ursynów jednostka, ktora chcesz utworzyc, kosztowalaby nas
ponad dziesiec milionow koron rocznie. Komisja budzetowa sie nie zgodzi. To nadmierny
wydatek. Sprawa dotyczy tylko kilkunastu dziewczat... Nie ma mowy.
Jens Jensen skierowal sie do drzwi, mowiac przez ramie: